ZIMOWY PÓŁMARATON GÓR STOŁOWYCH 2022
ZIMOWY PÓŁMARATON GÓR STOŁOWYCH 2022

Czas ukończenia i zajęte miejsce to ostatnie co mnie dziś interesowało. Gdy 12 dni temu po treningu poczułem ogromny ból w biodrze (początki tego sięgają Silesii w październiku) promieniujący do pachwiny niczym strzał paralizatora...i gdy przez kolejne 7 dni odczuwałem go non stop dzień i noc mimo, że nie biegałem, to mój start dzisiejszy (oraz każdy inny) nie był taki pewny.5 dni temu trafiłem do ortopedy z Lux Med. Na różnych w życiu lekarzy trafiałem, ale ten był wyjątkowo niemiły. Lekarz jest od tego by wysłuchać i pomóc, a nie sadzić pod nosem dyrdymały "bieganie i sport to głupota prowadząca do kalectwa", "jak Pan biega 300-400 km miesięcznie to nic dziwnego że boli". To mój wybór jak chcę spędzić życie. Wolę na starość być "inwalidą" z pięknymi wspomnieniami niż smutnym dziadem (wątpię, że zdrowym skoro siedzi cały czas) bez pasji w życiu. Mój kumpel fizjo Krzysiu dał mi trochę ćwiczeń na dolegliwość i codziennie wieczorem mimo bólu odrabiałem lekcję. To, że nie biegałem 11 dni nie znaczy, że się nie przygotowywałem do warunków. 100 godzin w te 11 dni na mrozie przy robótkach ręcznych ogrodowo-warsztatowych hartuje jak diabli.

Niedziela 4:40 pobudka.

Ciacho, kawałek pizzy z wczoraj i wio do Karłowa. Odbiór pakietu i spotykam kilku znajomych  Bieganie to ludzie i przyroda - to esencja pasji.

8:00 startuję w 1ej fali (brama startowa otwarta do 8:30), nosi mnie że hej nie będę czekał.

Pierwsze kilometry biegnę w TOP10, płuca czują to co lubią czyli łomot....jest fajnie. Do 1go zbiegu Podeszwa Reeboków swoje lata świetności ma już za sobą, raczków specjalnie nie brałem (2 lata temu masakrycznie pociąłem sobie kostki na tych wąskich ścieżkach). Mija chwila i kolejne osoby mnie wyprzedzają gdy ja zajęty jestem przytulaniem drzewa. Łysy Piotrek krzyczy "Krzychu puść te drzewo i ciśnij, jeszcze to wygrasz". Daj Pan spokój Ja już swoje wygrałem. Na starość "przygodo witaj".

1szy bufet. Spotykam Jovitę i Sylwię

Fajnie tak. Biegasz w sobotę, w niedzielę wolontariat - brawoooo. Męczę się z sznurówką bo już przymarzła, a chip ją rozwiązuje.

Do 2go bufetu dzieje się tak jeszcze 4 razy (mimo, że wiązana na 3-4 razy).

Kuźwa były chipy w numerach to było miodzio. 

Między drugim a trzecim bufetem biegnę z Tomkiem. Gadamy sobie elegancko. O życiu, o bieganiu, o UTMB (życzę Ci Brachu by Cię wylosowali). Tomek ucieka i zjawia się Marcin. Wspólne selfie, pogaduchy i nie wiem kiedy pojawia się trzeci bufet.

20ty kilometr, nic nie boli - postanawiam biegnę szybciej i non stop do mety. Idzie to z ogromną łatwością wyprzedzając ok 20 osób.

Na Szczeliniec biegnę w takim tempie, że przyklejeni do barierek turyści są w niemałym szoku gdy widzę, że robię to bez raków.

Płuca i nogi mają szczytową formę, gdyby nie to biodro to poszalało by się.

Na mecie otrzymuję przepiękny medal.

I dzida na dół!

Inni kupili również

ZAUFALI NAM:

do góry
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl